*Minął monotonny tydzień na wsi... Nic specjalnego się nie działo, bo też nic specjalnego nie miało prawa się dziać... Codziennie rano śniadanie, każdego popołudnia obiad, wieczorami kolacja. Każdy zamykał się w swoim pokoju, każdy unikał jakiegokolwiek spotkania z jakąkolwiek osobą... Po prostu życie toczyło się bez sensu i bez żadnej nawet próby nawiązania kontaktu.*
<OCZAMI HARLEY>
<OCZAMI HARLEY>
Obudziłam się koło ósmej rano, co jak dla mnie jest dosyć późną porą, ale przecież od kilku dni trwają wakacje, więc mogę sobie chyba pozwolić na chwilę odpoczynku i raz na jakiś czas wyspać się jak człowiek. Zwłaszcza, że pół nocy nie mogłam zmrużyć oka... Myślałam o tych chłopakach... Szczególnie o TYM jednym... Ma gościu tupet, ale ze mną tak łatwo nie wygra... Ja się dopiero rozkręcam, kochany!
Po cichu zeszłam do kuchni tak, by nikogo nie obudzić. Wyjęłam kubek z szafki, przygotowałam sobie herbatę i w piżamce zasiadłam przy stole, zabawiając się z nudów nowym obrusem, który mama kupiła specjalnie na przyjazd tych lalusiów. Po co oni tutaj w ogóle są? Mnie są nie potrzebni, ja im chyba też niespecjalnie, więc dlaczego wchodzą mi w drogę? Ja mam dosyć po samym wczorajszym wieczorze, a mam przeżyć takich jeszcze z sześćdziesiąt... Na samą myśl o nich mam dreszcze na całym ciele i nachodzi mnie ochota skoczyć z mostu.
W kuchni pojawił się ten idiota z kilofem zamiast mózgu... Przysięgam, że przez myśl przeszło mi rzucenie w niego tym kubkiem, ale stwierdziłam, że to całkiem poczciwa ceramika i szkoda marnować na takiego oszołoma.
- O to ty...- mruknął pod nosem i schował łeb do lodówki- Zrobisz mi jakieś śniadanie? Bo trochę głodny jestem...
- A co? Rączki do dupy przyrosły?- wysyczałam.
- Nie, ale mam ochotę na coś do jedzenia- wyszczerzył się.
- Idź na frytki, ciole brzydki- odparłam z kamienną twarzą- Nie jestem twoją służącą!
- Miejsce baby jest w kuchni!- krzyknął.
- Tak, jak siedzi z nogami na stole z kieliszkiem wina w ręku i patrzy, jak facet robi jej kanapeczki- uściśliłam- A poza tym nie drzyj tak tej mordy, bo całą wieś pobudzisz!
- Dobra, sam sobie poradzę...- wzruszył ramionami zrezygnowany- Jesteś mi potrzebna jak piaskownica na Saharze.
Zaśmiałam się pod nosem. On był żałosny. Niby godny przeciwnik, ale czułam, jakbym rozmawiała z pięciolatkiem. Z zainteresowaniem przyglądałam się jego poczynaniom, kończąc swoją herbatkę.
- Macie tu gdzieś chleb?- zapytał po pięciu minutach poszukiwań.
- Nie wiem, na Saharze poszukaj... Na pewno mają- uśmiechnęłam się zwycięsko w jego stronę i wrzuciłam brudny kubek do zlewu- Jak już będziesz zmywał talerze, to zabierzesz się za to, kuchareczko.
I nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, zniknęłam za drzwiami swojego pokoju.
Walnęłam się na łóżko, przykryłam kołdrą i próbowałam jeszcze zasnąć, bo nie miałam najmniejszej ochoty znów go zobaczyć... Jednak Morfeusz chyba ma na mnie focha... Za co? Przecież byłam grzeczna! No dobra, poza tym małym czymś dzisiaj i wczoraj, ale on się sam prosił, tak?!
Nie wyobrażacie sobie, jak bardzo ten chłopak działa mi na nerwy... Irytuje mnie w nim wszystko: ta jego pedalska czupryna; ta jego iskierka w tych pieprzonych oczach (które już kilkakrotnie miałam ochotę mu wydłubać); a przede wszystkim, ten jego parszywy uśmieszek, kiedy uda mu się walnąć jakąś ripostę.
Ze złości cisnęłam poduszką w ścianę i już miałam wstawać, gdy ktoś zapukał do mojego pokoju.
- Wlazł!- krzyknęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej.
W drzwiach stanął blondyn w bokserkach z kosmetyczką w jednej ręce i kupką ubrań w drugiej.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale szukałem łazienki- wyszczerzył się.
- Korytarzem do końca i w prawo- odpowiedziałam oschle.
- Wstałaś lewą nogą?- zapytał niepewnie.
- Wstałam DOBRĄ nogą... Tylko twój przyjaciel "JestemNajmądrzejszyNaŚwiecieAWyMacieMiUsługiwać" zepsuł mi humor...- wyjaśniłam.
- W skrócie Louis- poprawił mnie chłopak.
- Tak, wiem... Ale nie przejdzie mi przez zęby- syknęłam, a on wybuchnął perlistym śmiechem.
- Nie martw się, mnie czasami też jest trudno- przyznał mi rację- Ale przyzwyczaisz się do niego. Każdy się w końcu przyzwyczaja.
- Ja nie jestem każdy- stwierdziłam.
- Nie wątpię, Harley- strzelił- Nie no... Co jak co, ale imię to ty masz odjechane!
- Tata jest fanem motoryzacji- wytłumaczyłam, szczerząc kły.
- Jasne... Okej, ja już pójdę do tej łazienki, bo pęcherz wzywa- zameldował- Dokończymy to kiedyś...
Kiwnęłam głową, a blondyn zniknął za drzwiami. Trochę było mi głupio, bo ja nie zapamiętałam jego imienia, a on moje tak, co jest o tyle trudne, że mam siostrę bliźniaczkę. Chyba za bardzo się wczoraj skupiłam na tej hienie cmentarnej i nie zwróciłam uwagi na nikogo innego. LOUIS... Matko, co to za imię? *Odezwała się HARLEY* Jakbym miała taką twarz jak on, to bym się nauczyła na niej siadać!
Za dużo o nim myślę! Muszę przestać zaprzątać sobie głowę takimi głupotami. Ale jak go spotkam, to przysięgam, że własnoręcznie zerwę mu ten perfidny uśmieszek z facjaty...
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej ubrania. Poczłapałam do mojej prywatnej łazienki (HAHA!!! Te gwiazdeczki nie mają nawet pojęcia, że zarówno ja, jak i Yamaha mamy własne łazienki, a oni muszą się kisić w jednej!). Wzięłam szybki prysznic, umyłam ząbki, nałożyłam lekki makijaż, uczesałam włosy w wysokiego koka i przebrałam się, po czym opuściłam pomieszczenie.
Pościeliłam łóżko, odsłoniłam zasłony, poprawiłam dywan na podłodze i gotowa zeszłam na dół. Mama kroiła chleb na śniadanie, Polly obierała jajka dla wszystkich, Yamaha nakrywała do stołu, a tata naprawiał telewizor w salonie.
- Pomóc wam w czymś, czy jakoś sobie radzicie?- spytałam na wstępie.
- Radzimy sobie, kochanie- uśmiechnęła się ciepło moja rodzicielka- Pójdziesz obudzić chłopaków?
- Zipp i Mercedes już nie śpią, mamo!- krzyknęła Polly- Widziałam, jak grali w piłkę w swoim pokoju.
- Ja też widziałam, córeczko... Mówiłam o chłopakach od Paula.
Wywróciłam oczami, ale sprawnie popatatajałam w stronę ich pokoju. Zapukałam, ale nie czekałam na żaden odzew, tylko wparowałam do środka. Od razu tego pożałowałam, bo to, co tam się działo, przerosło wszystkie moje wyobrażenia. Ja rozumiem- pięciu nastolatków w jednym pokoju, ale tego nie da się niczym wytłumaczyć. Gorzej niż w stajni!
Lokers zwisał z drabinki przy łóżku piętrowym jak małpka, blondas grał w skupieniu na komórce z wystawionym językiem, Liam (?) siedział na krześle i z tępą miną wpatrywał się w sufit, natomiast Louis i ten mulacik spali sobie w najlepsze i nie zwracali uwagi na syf, jaki panował dookoła nich.
- Co tu się dzieje?- spytałam.
- Nic- farbowany wzruszył ramionami i powrócił do zamaszystego przyciskania guziczków na klawiaturze.
- MACIE TU POSPRZĄTAĆ, JASNE?!- wydarłam się- To nie jest wasz dom i macie tu utrzymywać porządek!
- Co to za hałas? Ja pierdolę!- Lou podniósł się i poprawił grzywę.
- Nie pierdol, bo ci się rodzina powiększy- wytknęłam mu język- Macie 10 minut na ogarnięcie tego bajzlu, a potem widzę was na śniadaniu!
Popatrzyłam jeszcze przez chwilkę na ich przerażone miny i z triumfem na twarzy wyszłam z tego śmietniska.
- Harley, kotku, pokrój proszę pomidory i połóż na talerzu- poprosiła mama, kiedy z powrotem stanęłam w kuchni- Yamaha, wyjmij sztućce ze zmywarki i ułóż na stole. Polly, skocz na górę i zawołaj chłopców. Harley, obudziłaś ich, prawda?
Kiwnęłam posłusznie głową, po czym w ciszy zabrałam się za wykonywanie wyznaczonego mi przez rodzicielkę zadania.
- Ja będę pierwszy!- krzyknął ktoś z góry.
- Nie ja!
I nie mam zielonego pojęcia, w jaki sposób to się stało, ale już kilka sekund później Louis leżał na podłodze z mordą na moich butach.
- O! Jak miło cię widzieć- rzekłam z wyraźnie wyczuwalną ironią- Fajne masz spodnie.
- Dzięki- uśmiechnął się, wstając- Wiesz, kupiłem je dwa tygodnie temu w Londynie na promena...
- Ta, ta... Nieistotne... A męskich nie mieli?- zapytałam z satysfakcją.
- Czy istniejesz również w wersji z mózgiem?- zaśmiał się, a jego paczka oczywiście mu zawtórowała.
- Jak mówisz, to patrz prosto w oczy, a nie jak Chińczyk na zezowatego!- poradziłam, a jego koledzy zaczęli się brechtać, jak jakieś pięciolatki w cyrku. Zmierzył ich surowym spojrzeniem, więc trochę się ogarnęli, ale blondas dalej chichotał pod nosem.
- Nie, bo masz gały jak dwa wypalone bezpieczniki- mruknął.
- Dajcie spokój, dzieci! - do konwersacji, zupełnie nieproszony, włączył się mój tatuś- Siadajcie do stołu i jemy śniadanie w miłej, rodzinnej atmosferze!
- Ta upośledzona menda nie należy do mojej rodziny- przypomniałam.
- Nawet bym nie chciał należeć- odparł szatyn i wgryzł się w swoją kanapkę.
A ja tak się napracowałam, krojąc te pomidory!
Podczas jedzenia posiłku było bardzo drętwo. Yamaha tak strasznie gapiła się na tego lokersa, że posoliła sobie herbatę, kumacie? Ale to nie wszystko, bo potem tą herbatę wypiła. I nawet się nie zorientowała, że coś jest nie tak! This is love, bitch! Trochę mnie to niepokoi, bo jeżeli ona się zwiąże z tym lalusiem, to ja będę skazana na znoszenie jego niedorobionego przyjaciela, który chyba uważa się za zebrę, bo już drugi dzień z rzędu chodzi w koszulce w paski... Ale to jest nowa koszulka w paski, bo jeszcze nim nie prześmierdła.
- Okej, kończymy jeść, dopijamy i idziemy w pole kopać ziemniaki- zakomunikował tata, na co Mercedes i Zipp zareagowali bardzo pozytywnie. Wykopki to ich ulubione zajęcie tutaj, na wsi.
Ja tam nie lubię tego robić. Zwłaszcza przy dzisiejszej pogodzie. Jest okropnie gorąco, a przy okazji bolą mnie ręce. A perspektywa prażenia się na słońcu kilka metrów od tej pierdoły, wcale nie stawiała mi dzisiejszego zajęcia w lepszym świetle.
***
Załadowaliśmy się na przyczepę na traktorze i jedziemy! Kilka kilometrów mamy, ale przecież siedzimy, więc nie ma żadnego problemu. Niall (udało mi się w końcu dowiedzieć jak ma na imię, bo po śniadaniu któryś z chłopaków zwrócił się do niego właśnie w ten sposób) bezowocnie starał się złapać jakiś zasięg. Kilka razy prawie wypadł z przyczepki, dobrze, że Mulat w porę go przytrzymał.
Ja usiadłam gdzieś w kącie i przykryłam się workiem na ziemniaki. Wiedziałam, że jak wstanę, to będę cała brudna, jednak mimo to wolałam narażać swoją bluzkę niż swoją dumę. Nie zostałam szczególnie przyuważona przez Louis'a, a przecież o to właśnie mi chodziło.
Kątem oka spostrzegłam, że Yamaha zaśmiewa się do łez z jakiegoś kompletnie nieudanego żartu lokersa.
Westchnęłam głęboko i zaszyłam się w zaciszu mojego lnianego worka. Nie było mi jednak dane długo rozkoszować się spokojem, gdyż dojechaliśmy na miejsce. Wystartowałam jak torpeda. Zgarnęłam pierwszą lepszą motykę, założyłam rękawiczki i pognałam, by zająć sobie najlepszy kawałek pola: Nie za duży, żeby nie zeszło mi do wieczora, ale też nie za mały, żeby nie skończyć zbyt szybko i nie musieć pomagać nikomu innemu.
Zapewne wyglądałam przekomicznie, bo cała moja rodzinka+tych pięciu nieogarów zaczęli się ze mnie śmiać, ale zobaczymy potem, jak będą pracowali do zmroku, a ja skończę! Będę się z nich nabijać aż mnie brzuch rozboli i wtedy pogadamy!
Zauważyłam, że Yamaha i Harry postanowili podzielić się pracą. Rzygać mi się chce, jak na nich patrzę, ale z drugiej strony cieszę się szczęściem siostry, nie? Tak wypada...
- Harley, pokaż Louisowi, jak ziemniaka z ziemi wyjąć, bo jak na niego patrzę, to mi się płakać chce! Przecież on się zabije tą motyką!- wrzasnął z rozbawieniem tata, który gapił się na tego nieprzystosowanego do życia w społeczeństwie ćwoka jak łysy na grzebień.
- Dlaczego ja?! Yamaha nie może? Albo Zipp?!- zbulwersowałam się.
- Harley, proszę cię, daj spokój i mu wszystko wytłumacz...
- Okej- mruknęłam- CHODŹ TUTAJ, MENDO!!! Tylko sobie palców nie urżnij, bo zakazisz nam warzywa!
___________________________________
Hejka!
Kurczę, lubię ten rozdział :D Wiecie, jak mi się go świetnie pisało, nie mogłam się oderwać :D
Ale dość tego dobrego! Mam nadzieję, że Wam się go dobrze czytało...
Zostawcie po sobie jakiś ślad czasem, bo bardzo miło się nam robi, jak czytamy tyle pozytywnych komentarzy <3
KOCHAMY WAS <3
I choć moje wypociny nie mogą się równać z geniuszem literackim Bezus/Emmy/Yamahy/something else, to mam nadzieję, że Wam się spodobało <3
Loff U all <3
~Kocia3ek
Boskości nie mogłam przestać się śmiać xD Pisz dalej Kocham Cię♥ i twoje pomysły >.<
OdpowiedzUsuńboże, cudowne! ja chcę kolejny rozdział! ♥
OdpowiedzUsuńCudowny rzdział ;] Jak go czytałam to cały czas się do monitora szczerzyłam ;d Czekam nn ;)
OdpowiedzUsuńJa chcę daleeeeej! xd To jest świetne :*
OdpowiedzUsuńCzłowieku jeszcze raz mi powiesz,że jesteś mniej genialna ode mnie to przyjadę do Krakowa i ci oczy wydłubię xd TY JESTEŚ O 5 KLEPEK LEPSZA ODE MNIE!! <3
OdpowiedzUsuńDalejj kiedy następny?
OdpowiedzUsuńsuuuper... kocham kocham<3
OdpowiedzUsuńja nie moge wyrobić jak czytam kłótnię Harley i Louisa, jesteś genialna kocham twój blog i z niecierpliwością czekam na następny... dodawaj szybko bo on niesamowicie potrafi poprawić humor<33
To jest poważnie cudowne! A kłótnie Harley z Lou najlepsze! Takie pyskate i twarde dziewczyny są najlepsze! Świetnie umiesz poprawić humor, to się czyta i szczerzy zęby do monitora! KOCHAM!! <33
OdpowiedzUsuńZajefajne miałam cały czas beke gdy to czytałam a te ich teksty np. Mendo heh :) kocham to ♥
OdpowiedzUsuńJak to czytałam to aż ze śmiechu się popłakałam :') HA HA !!! XD
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnej części :*
OdpowiedzUsuńHeeej. Ja tu wbijam z informacją. xD
OdpowiedzUsuńZłożyłaś mi zamówienie, oczywiście je wykonam :)
Tylko proszę cię, żebyś dodała komentarz w zakładce 'Zamówienia' wg regulaminu. <3
To nie zależy ode mnie, ale moja koleżanka się czepia, że nie powinnam ci go przyjąć -.-''
Tak czy siak, pracę nad szablonem już zaczęłam, a twoim zadaniem są tylko te 2 komentarze <3
KC : *
Zostałaś nominowana do Libster awards więcej: http://imaginyonediredtion.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńSzczerze to Herley jest chamska i zamiast być miła jest złośliwe chamsko i wgl myśli że świat kręci się wokól neij . Opowiadanie do dupy . Dalej nie czytam !
OdpowiedzUsuńświetne
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie
http://i-and-my-adventure-of-one-direction.blogspot.com/
http://feelings-are-not-toys.blogspot.com/
ahhahahaha xD rozbrajasz mnie tymi tekstami <3
OdpowiedzUsuń