<OCZAMI YAMAHY>
Obudziłam się z samego rana przez dzikie okrzyki godowe dochodzące z sąsiedniego pokoju. Warknęłam sama do siebie, po czym powoli zsunęłam się z łóżka wściekła na cały świat. Miałam jednak nadzieję, że to uczucie wkrótce mnie opuści, bo wkurzona Yamaha Johnson to prawie jak...Harley Johnson... A dwie Harley w jednym domu... Cóż... To nie ma prawa się udać pod żadnym pozorem.
Szczelnie owinęłam się szlafrokiem i poszłam zbadać źródło hałasu, choć, w głębi duszy, nie jestem pewna, czy naprawdę chciałam je znać.
Przemierzałam korytarz, stawiając kroki, których wielkość, zdecydowanie odbiegała od wszelkich wytyczonych norm (o ile tylko istnieją wytyczone normy krokowe).
Kiedy dotarłam do drzwi pokoju chłopaków, otworzyłam je z siłą, jakiej nigdy bym się po sobie nie spodziewała i stanęłam w przejściu, lustrując cały harmider wzrokiem.
Liam zapodawał jakieś ruskie bity ze swojego niezwykle nowoczesnego telefonu komórkowego, Niall i Zayn tańczyli niesamowicie interesujące połączenie makareny i ludowego tańca argentyńskiego, wydając z siebie co chwilę dźwięki, które śmiało mogłyby świadczyć o ich przynależności do zakładu psychiatrycznego, Harry wymachiwał kończynami w każdą możliwą stronę, natomiast Louis z głową po obu stronach przywaloną poduszkami mruczał pod nosem (dość głośno) najróżniejsze obelgi w stronę pozostałych członków zespołu... A pomiędzy tym wszystkim ja... Stałam, podpierając boki i nie mogąc uwierzyć w to, do czego zdolna jest ta piątka.
Na mój widok Styles zaprzestał robienia... Hmm... Czegoś, co w każdym razie robił.
- Panowie! Uspokoić się! W tym pokoju jest kobieta!- krzyknął, po czym cała jego twarz oblała się rumieńcem.
Oni jednak, nic sobie z tego nie robiąc, hasali dalej, zaśmiewając się w najlepsze ze swojej głupoty i dość skutecznie wprawiali mnie w zmieszanie.
- Uspokójcie się, bo jak obudzicie Harley, to będziecie mieli przerąbane!- zagroziłam.
Na ich twarzach automatycznie wymalowało się przerażenie, jednak nie na długo.
- Kotku... Ja i Harley jesteśmy przyjaciółmi- mruknął Niall, machając mi przed nosem ręką, na którą nałożona była granatowa bransoletka z gumy- Ona nic mi nie zrobi...
- Angus Bell też był kiedyś przyjacielem Harley- odparłam.
- Kto to Angus Bell?- spytał rozkojarzony chłopak.
- No właśnie...- szepnęłam, a w mojej głowie zadźwięczała mroczna muzyka z horrorów.
Słysząc głośne trzaśnięcie na dole, postanowiłam niezwłocznie sprawdzić, czym było spowodowane.
- Harley, co się stało?- spytałam, widząc, jak siostra powoli zsuwa się po zamkniętych drzwiach.
- Lipton- wydukała, chowając twarz w dłoniach. Wiedziałam, że nie będzie płakała. To była zbyt błaha sprawa, żeby mogła wywołać jej łzy.
- Był tu?- zainteresowałam się, przykucając tuż obok.
- Tak- kiwnęła głową- Przypełzł tutaj w tej swojej różowiutkiej koszulinie z wielkim bananem na całej wysmarowanej samoopalaczem mordzie. Niech sobie jeszcze, pedał jeden, celownik na dupie narysuje do kompletu!
W jej oczach widziałam tylko wściekłość. Żadnych uczuć prócz wszechobecnej nienawiści. Śmiało mogłaby zabić wzrokiem.
- Czego chciał?- zapytałam.
- Przyszedł się, kurwa, przywitać!- prychnęła, po czym wstała z miejsca, chwyciła koszyk przykryty gustowną chustką w kratkę i pomaszerowała do kuchni. A ja za nią.
Pozbywszy się zbędnego balastu, który zwinnie ułożyła na stole, oparła się o ścianę i ze świstem wypuściła z ust powietrze.
- Co to jest?- wskazałam na niedbałą zlepkę wikliny.
- Babeczki powitalne- wzruszyła ramionami- Mogą być całkiem niezłe, ale dla pewności dałabym najpierw Pierdzinsonowi, bo mógł zatruć.
Właśnie miałam ją upomnieć, by przestała nazywać naszego gościa "Pierdzinsonem", jednak wewnętrzna kłótnia pomiędzy "Chcesz zostać zabita?", a "Jego nazwisko nie jest w końcu takie złe" widocznie trwała zbyt długo.
- Co dałabyś mi najpierw?- w kuchni pojawił się Louis z przeogromnym uśmiechem.
Harley przykleiła na swoją twarz jeszcze większy uśmiech i podała chłopakowi babeczkę.
- Żryj- syknęła- Jak poczujesz jakieś wypalanie w żołądku... Dobra robota...
Po czym pognała na górę, by przebrać się ze swej nieskromnej, ale jakże uroczej piżamki w kolorowe małpki.
- Co ją ugryzło?- zapytał- W sensie... Dzisiaj...
- Nick tutaj był- odparłam, zalewając wodą torebkę herbaty.
- To dobrze- odetchnął z wyraźną ulgą.
- Czemu?- zdziwiłam się.
- Pierwszy raz nie chodzi o mnie- wyjaśnił, odkładając ciastko na miejsce.
Po śniadaniu i przebraniu się, postanowiłam odwiedzić Jennę i Spencer, ponieważ, choć pogodziłam się z siostrą, czułam, że na razie nie powinnam obarczać jej zaherbacionej dupy moimi problemami... Ej... Zaherbaciona dupa... Wiecie, Lipton... Och, o to było całkiem śmieszne...
Drzwi otworzyła mi pani McCallister, wręczyła mi tacę z lemoniadą i paczką krakersów i nakazała mi poszukać jej "rozkosznych wnuczek" w ogrodzie, gdzie, według staruszki, miło spędzały czas, wylegując się na materacu i zapominając o wirtualnym świecie "bookface'ów, tooyoub'ów i twirkerów". Cóż... Nic bardziej mylnego. Zastałam je bowiem podczas ich wojny o tablet, którą ostatecznie wygrała Spencer, wpychając kuzynkę w drzewo.
- Yamaha!- pisnęły uradowane, kiedy wreszcie mnie zauważyły.
Uśmiechnęłam się tylko i ułożyłam tacę na trawie.
- Widziałyśmy twoje zdjęcie z Harry'm- powiedziała Jenna zaraz po tym, jak zajęłyśmy miejsca.
- Chrzanić to! Dał mi follow back!- ekscytowała się Spencer.
- Uspokój się- poprosiła farbowana blondynka z naburmuszoną miną.
- Zazdrościsz, bo ciebie nie zaobserwował!- wytknęła jej język młodsza.
- Ja właśnie w sprawie tego zdjęcia- mruknęłam nieśmiało i poczułam, jak cała się rumienię.
- Yamaha, wiesz, że zawsze będziemy po twojej stronie, prawda? Ale chyba trochę za szybko się to wszystko dzieje- odezwała się Spencer- I nie mówię tu wcale o obserwacji od niego!
- Pasowałoby może zmienić nazwę z "Mrs. Styles" na coś normalniejszego, co?- wykrzywiła się Jenna.
- Co przez to rozumiesz?- spytałam.
- No... To trochę głupie... Nazywać się "Mrs. Styl..."
- Nie...- przerwałam jej- Mówiłam do Spencer.
- Powinniście chyba trochę przystopować- wyjaśniła- Musisz mniej pokazywać to, co do niego czujesz... Bo to się kręci zbyt szybko...
<OCZAMI HARRY'EGO>
- Payne, ty łysa jemioło!- warknąłem, wyrywając przyjacielowi mój telefon.
Było jednak za późno. Zdążył już wykręcić numer do Taylor.
- Hej, kochanie- zaświergotała słodziutkim głosikiem- Dawno nie dzwoniłeś, wszystko dobrze, misiaczku?
- Mhm, tak- przytaknąłem, w myślach przeklinając Liama za to, co zrobił- Nie miałem zasięgu.
- Biedaczek- zasmuciła się- Te potwory odbierają ci nawet mnie! Powiedz... Nie ma tam żadnych dziewczyn, prawda?
- Tak... Mhm... To smutne... Jestem bardzo biedny... Super biedny... Nie, nie ma... Żadnych dziewczyn... Same króliki, surykatki, te tamte no... Orzechy laskowe. Biedny jestem jak ten... No... Żółw kościelny... A teraz wybacz, skarbie, ale muszę iść wydoić kury... To znaczy krowy.... Tak, krowy... Och, te zwierzęta ciągle mi się mylą. Są takie podobne. I jeszcze te nazwy. To na "k" i to na "k". Upsss... Zaczęły strasznie głośno szczekać, słyszysz? Nie słyszysz? No nic, myszę lecieć... To znaczy muszę... Pa! Kocham Cię!- wyrecytowałem, po czym pospiesznie nadusiłem czerwoną słuchawkę.
Odetchnąłem z ulgą.
- Liam, cholero mała, młocie parafialny, patafianie łuskany, lampo łojowa, zniewieściały trądziku, zabiję cię!- zagroziłem, przygotowując się do oddania uderzenia.
W porę jednak udało mu się zasłonić twarz poduszką. Ma chłoptaś szczęście, bo zanim zdążyłem oddać drugi cios, z łazienki dumnym krokiem wymaszerowali Zayn i Lou (nie wnikam, co robili tam razem) ze swoim rajskim pochodem, który polegał na tym, że paradowali po pokoju CAŁKIEM nadzy, wymachując tym, czym obdarzyła ich Matka Natura. Obrzydliwe? Może trochę... Ale idzie przywyknąć...
- Co to za orgie beze mnie?- spytałem odrywając się od Payne'a.
- Zawsze możesz dołączyć, Haroldzie- zapewnił mnie Tommo śmiertelnie poważnym, oficjalnym tonem.
- A ram sam sam, a ram sam sam- podśpiewywał Malik.
- Chłopaki! Chłopaki!- z kibla wyleciał podjarany Horan (O proszę! Czyli jednak byli tam w trójkę!)- Wymyśliłem dowcip! Słuchajcie! Jest przezabawny! Co robi Liam w polu?
Nie dane mu było jednak dokończyć, gdyż z ust Zayna wydobyło się niezwykle radosne "Guli guli guli guli guli ram sam sam", a na dole rozległo się głośne łomotanie do drzwi i dźwięk tłukącego się szkła. Jako poprawni obywatele, postanowiliśmy sprawdzić, co się dzieje.
<OCZAMI HARLEY>
Byłam w trakcie zbierania szczątków upuszczonej przeze mnie wcześniej filiżanki, kiedy usłyszałam szybkie i zdecydowane pukanie do drzwi. To nie mogła być Yamaha, ona raczej wchodzi do domu bez specjalnego zaproszenia, a z tego co się orientowałam goryle urządzały sympatyczną, pedalską bibę w swoim pokoju.
Z odłamkami szkła w rękach powędrowałam do przedpokoju, by otworzyć tajemniczemu gościowi. Nick. Mogłam się tego spodziewać. Ale co ten oszołom robi tutaj drugi raz w ciągu... 2 godzin?!
- Zgubiłeś tu coś?- syknęłam w jego stronę, z trudem powstrzymując się od mocniejszego zaciśnięcia dłoni.
- Chciałem spytać, jak smakowały babeczki- odparł, opierając łokieć o framugę, usiłując przybrać seksowną pozę... Nie oszukujmy się... Nie wyszło...
Tymczasem na dole pojawiła się piątka moich współlokatorów w stanie jeszcze bardziej opłakanym niż zazwyczaj. Otóż: Harry Styles pozbawiony koszulki czochrał zgiętego z w pół Liama Payne'a; Zayn Malik owinięty ręcznikiem od pasa w dół (wolę myśleć, że jednak miał coś pod spodem) nucił jakąś ruską kołysankę i pomagał Louisowi Tomlinsonowi naciągnąć jeansy na jego grubą dupę; a Niall Horan skakał dookoła nich, jak piłka i bredził coś o jakimś oraniu pola.
Zabawne, prawda?
Tak, niesamowicie...
Ale żeby było jeszcze zabawniej, to nie wszystko! Jak w każdej dobrej komedii, musiało stać się coś jeszcze... I stało się...
Z samochodu, który niespostrzeżenie wylądował na podjeździe, wysiedli moi rodzice. I co ujrzeli? Zdegustowanego Nicka, roznegliżowane One Direction i mnie z bandażem na nodze i zakrwawionymi rękoma... KREW!!! Fuck, musiałam jednak zacisnąć! Odłamki porcelany automatycznie wylądowały na panelach, a ja pospiesznie wytarłam czerwoną ciecz w spodnie z nadzieją, że może ten szczegół umknął ich uwadze. W głowie już obmyślałam plan namówienia Yamahy do zrobienia przedwczesnego prania.
UGH!!! Wtopa roku!
- Och, Nick, witaj- rzekła moja rodzicielka ze sztucznym uśmiechem- Przyjechałeś? Może wpadniecie do nas jutro na kolację, co? Harley się ucieszy...
Mhm.. "Harley się ucieszy"... Nanoszę małą poprawkę... WTOPA STULECIA!!!
Ale to jeszcze nie koniec...
Bo kiedy Nick był w trakcie grzecznego przyjmowania zaproszenia i ustalania dokładnego terminu, z bioder Malika zsunął się ręcznik, ukazując przy tym coś, czego nigdy nie chciałam i nigdy nie powinnam zobaczyć. Czyli jednak nie miał nic pod spodem!
WTOPA TYSIĄCLECIA...
Lipton wykręcił młynka oczami, kulturalnie pożegnał moich rodziców, zbadał całe zamieszane przenikliwym spojrzeniem (starannie omijając przyrodzenie Zayn'a) i wyszedł.
- Co się tutaj dzieje?!- huknął mój ojciec, mimowolnie spoglądając na zmieszanego mulata i całą resztę tej dzikiej hołoty.
Nie mam pojęcia, co jest po tysiącleciu, ale ta wtopa wygrywa w każdym rankingu! Wyczuwam porządny szlaban... NA ZAWSZE!!!
______________________________________________
Siema!
Jeszcze oswajam się z postacią Yamahy, więc jest jej stosunkowo niewiele, za co przepraszam. Wiem, że ją kochacie. Ja też ją kocham. Dzisiaj wszyscy się kochają. Tyle miłości. Rzygam...
Miałam dzisiaj napisać rozdział specjalny na Walentynki, ale jakoś tego roku nastrój romantyzmu i namiętności mi się nie udzielił, więc dostajecie ode mnie jako prezent Malika bez gaci... IT CAN BE...
A jeżeli chodzi o prezent od Was, dla mnie...
To mam taką jedną, maleńką prośbę...
Ten jeden, jedyny raz... Każdy, kto przeczyta rozdział, czy mógłby zostawić pod nim komentarz?
Potem już nie będę Was o to prosić (przynajmniej nie w najbliższym czasie)... Chce tylko zobaczyć raz, ile jest Was naprawdę. Ile czyta... Bo obserwatorów jest... STU!!!
Matko, co za euforia... Myślę nad niespodzianką dla Was i chyba coś już wymyśliłam, ale potrzebuję chwili, żeby się z nią przespać i głębiej zapoznać...
Czyli- komentujecie, jak przeczytacie...
To może być zwykłe: CZYTAM, okej?!
I tego...
Do następnego!!!
~Kocia3ek
nagi Zayn to najlepszy prezent na walentynki
OdpowiedzUsuńdzięki!
Hah rozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńŚwietne <3
OdpowiedzUsuńMatko, może się pozbieram ze śmiechu xd
OdpowiedzUsuńNie tylko tobie nie udzielił się ten cały "walniętynkowy" nastrój. Szczerze? Chce, żeby ten dzień się już skończył -,-'
No, ale Malik, bez gaci? Gorrrąco xD
Hahahah świetne <3 Malik bez gaci agrrr hahahah
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Kocham twojego bloga <3
OdpowiedzUsuńNo nie moge Malik bez gaci z członkiem na wieszku xd
Pierdzison heheheh
Kocham <3 <3
Kocham <3 Hahaha, goły Zayn to mnie ździwiło xd Jejku, prosze następny <3
OdpowiedzUsuńSuper <3 czekam na next :)
OdpowiedzUsuńSuper Świetny , wczoraj znalazłam tego bloga i jest po porsyu CUDOWNY :D <3
OdpowiedzUsuńHAHAHAH BOŻE SYMPATYCZNA, PEDALSKA BIBA
OdpowiedzUsuńS R A M
a rozdział cudny <3
Świetny rozdział:**
OdpowiedzUsuńZajebiste (musiałam to napisać) to jest chyba jeden najlepszy z nielicznych blogów które czytałam ( Kurde muszę to powtórzyć jeszcze raz) ZAJEBISTY KOCHAM <3
OdpowiedzUsuńHej, jak zwykle... Bardzo mi się podoba... Źle działasz na moją psychikę dziewczyno!
OdpowiedzUsuńAle i tak Cię kocham! Szczerze mówiąc to teraz żyję nadzieją, że Cran wróci!
Hahahahaha świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńSzczerzę się do ekranu jak idiotka
Kocham to opowiadanie.
Dużo weny xx
Co jak co ale Malik bez gaci to ZAJEBISTY prezent jak dla mnie, a po za ty świetny rozdział :D Życzę weny i czekam nn
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ~Edyta
szczerze to strasznie zagmatwany jest ten rozdział, cały czas nie ogarniam tego całego Nicka :/ za to kocham scene z Zaynem <3/Add
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
OdpowiedzUsuńCzytam
OdpowiedzUsuńCzytam ;p bardzo fajny rozdział czekam na następny
OdpowiedzUsuńJest BOSKI! CZYTAM <3 Niestety nie mam teraz czasu na dłuższy kom.. Ale wtopa xd *-;
OdpowiedzUsuńswietny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny, świetny, świetny!!
OdpowiedzUsuńPisz dalej!
Uwielbiam Cię! *_*
< 3
Hahahahahah no to kobieto dowaliłaś hahahahahhahahahahah z niecierpliwością czekam nn <3333
OdpowiedzUsuńCzytam , komentuje
OdpowiedzUsuńPs : świetny rozdział
MARCHEWKI!!!!!!! ( nwn czemu tak napisalam ale odczuwam taka potrzebe ;P )
OdpowiedzUsuńHah :D ja cie po prostu kocham!! Dodaj szybko next bo nie wytrzymie XD / Sally
OdpowiedzUsuńczytam regularnie, ale nie chce mi się komentować;) jak zwykle genialnie, chociaż te sceny były troche... dziwne... zboczone... i... zboczone... ale ja uwielbiam takie sceny;P
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCzytam, czekam na następne.. ;D
OdpowiedzUsuń~różowa orbit
Kocham to !!!! W sensie nie Malika bez gaci... Tego raczej nie kocham. Twoje epitety mnie rozwalają ;D A Yamaha wyszła ci całkiem nieźle. Wręcz zajebiście! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i mam nadzieję, że pojawi się w miarę szybko. Jak czytam ten blog, to normalnie leję pod siebie. Serio, ja nie mogę, ale zajebioza . xo
OdpowiedzUsuńHajhahahahahaa Najlepsze! NAJLEPSZE! Ahhahahaahhah pozdro z podłogi! Ahhahahahhaahahhahhhhh
OdpowiedzUsuńCzekam na nex <3
Xx
Czytam i czekam na next ;-));-**
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze mnie rozwalił :D czytam i czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam-Julka
ohh jedno z moich ulubionych opowiadań :)) skljakldjalksfjalks
OdpowiedzUsuńNajlepsze opowiadanie ever forever!!
OdpowiedzUsuńIlysm<3
Hahaha, nie moge przestac sie smiac! Malik bez gaci! :-D Jestes cudna! Czekam na wiecej!
OdpowiedzUsuńświetny :D ja zawsze czytam :)
OdpowiedzUsuńCzytam i nie mogę prztestać się smiać. :D Świetnie piszesz.;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! :DDD CZYTAM CZYTAM CZYTAM!!!!!!! Z niecierpliwością czekam na next'a. ;D
OdpowiedzUsuńŚwietny blog :3 kiedy następna historia ?
OdpowiedzUsuńSuper blog, zapraszam do siebie:http://thisisusbloog.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMaaaliiiikk Zayn. bez gaciii......... *.*
OdpowiedzUsuńSuper! xD
OdpowiedzUsuńKomentarze Harley zajebiste! (szuka zeszytu, aby zapisać najlepsze teksty) Tak samo jak kłótnie jej i Luisa. :p
Pisane wartko i ma fabułę, co jest wyczynem jeśli chodzi o tematykę opowiadań z osobami realnymi.
Czekam na następny rozdział. :*
Liam zapodawał jakieś ruskie bity ze swojego niezwykle nowoczesnego telefonu komórkowego, Niall i Zayn tańczyli niesamowicie interesujące połączenie makareny i ludowego tańca argentyńskiego, wydając z siebie co chwilę dźwięki, które śmiało mogłyby świadczyć o ich przynależności do zakładu psychiatrycznego, Harry wymachiwał kończynami w każdą możliwą stronę,"
OdpowiedzUsuń- Tak... Mhm... To smutne... Jestem bardzo biedny... Super biedny... Nie, nie ma... Żadnych dziewczyn... Same króliki, surykatki, te tamte no... Orzechy laskowe. Biedny jestem jak ten... No... Żółw kościelny... A teraz wybacz, skarbie, ale muszę iść wydoić kury... To znaczy krowy.... Tak, krowy... Och, te zwierzęta ciągle mi się mylą. Są takie podobne. I jeszcze te nazwy. To na "k" i to na "k". Upsss... Zaczęły strasznie głośno szczekać, słyszysz? Nie słyszysz? No nic, myszę lecieć... To znaczy muszę... Pa! Kocham Cię!"
Hahahahaha. BOŻE. Jaką mam beke z tego
Jesteś świetna kobieto!
Rozdzial swietny! <3
OdpowiedzUsuń