środa, 8 maja 2013

Rozdział 4

<OCZAMI YAMAHY>
-Dzieciaki! Zbieramy się.-krzyknął mój ojciec. Odetchnęłam z ulgą. Jestem wykończona, jak wszyscy inni zresztą. Ledwo dowlokłam się do przyczepy, położyłam na krześle worek wykopanych ziemniaków i usiadłam obok.
-Która godzina?-zapytał Harry siadając koło mnie.
-Nie mam pojęcia, chciała bym wiedzieć.-westchnęłam.
-Jestem wykończony.-schował twarz w dłonie.-Wy tak macie z roku na rok?
-Niestety tak.-na tym skończyła się nasza rozmowa. Oboje chyba byliśmy zbyt zmęczeni żeby rozmawiać. Nikt chyba nie miał na to siły... W ciszy przebyliśmy drogę do domu.
***
-Za pół godziny obiad!-powiadomiła wszystkich mama. Pobiegłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Chciałam przez te pół godziny posłuchać sobie muzyki w zaciszu pokoju. Nawet się nie spostrzegłam, kiedy zmorzył mnie sen.
Idę piękną łąką...Zanurzam nagie stopy w zielonej trawie. Pod pobliskim drzewem siedzi Harley i...zaraz czy to nie Louis? Harley i Louis śmieją się we dwójkę...nawet siedzą obok siebie. Zaczynam się śmiać...bardzo głośno. Kiedy mnie zauważyli popatrzyli na siebie, a na ich twarzach znowu pojawiło się obrzydzenie. Znowu się sprzeczają...
-Yamaha! Yamaha obudź się, obiad na stole!-podskoczyłam przerażona. Nade mną stała podbierając biodra Harley i darła się w niebo głosy.
-Spokojnie już idę.-burknęłam cicho.-Nie musisz się wydzierać na całą wieś.-przewróciłam oczami.
-Nie wydzieram się na całą wieś.-syknęła. Harley w stosunku do mnie rzadko używa swoich genialnych ripost. I w sumie dobrze, bo ja nie wiedziała bym co mam jej odpowiedzieć. Ja w porównaniu do niej to...hmm...myślę, że można mnie nazwać ciamajdą...Na dole wszyscy już siedzieli przy stole i zapewne czekali na mnie i moją siostrę.
-No jesteśmy już wszyscy razem.-uśmiechnęła się matka.-Smacznego dzieciaki.-tata odchrząknął przypominając, że jest osobą dorosłą, ale jego żona tylko machnęła przepraszająco ręką. Wydawało mi się, że nie jestem specjalnie głodna, ale kiedy zobaczyłam jedzenie aż mi ślinka pociekła. Usiadłam na moim stałym miejscu obok Harley i z prędkością światła pochłonęłam swoją porcję zupy, a później drugiego dania. I tak wyszło na to, że moja prędkość światła jest jakaś mniejsza od tej u chłopaków,bo kiedy skończyłam oni już dawno byli po posiłku (jedli jeszcze kilka dokładek).
-No to...Co robimy?-zapytał Niall, kiedy rodzice wyszli z domu odprowadzić Mercedesa i Zippa do kolegów (że im starczyło siły). -Dziewczyny jakieś pomysły?
-My z wami? Nie dziękuję, już prędzej bym się chciała z Mercedesem i Zippem bawić.-odpyskowała Harley.
-Bądź miła-upomniałam ją.-U mnie pomysłów brak. A ty masz na myśli coś konkretnego?
-Może pobawimy się w chowanego?-zaproponowała jak zwykle słodka Polly. Popatrzyłam pytająco na blondyna.
-Myślałem raczej o butelce...-mruknął z błyskiem w oku. Jego kompanom się chyba ten pomysł spodobał, bo z aprobatą pokiwali głowami.
-No dobra-powiedziała Harley.-Ale bez żadnych...dziwnych zadań, Polly gra z nami.
-Mogę ją przecież iść położyć spać, i tak jest już jej...
-Ciii-przerwała mi siostra. -Z nią bezpieczniej.-szepnęła patrząc na Louisa.
-To skoczcie po jakąś butelkę i spotykamy się wszyscy w salonie.-zarządził blondasek. No i wypadło, że to ja musiałam iść po butelkę, jak zwykle zresztą. Zawsze ja...Złapałam więc pierwszą lepszą (pustą) jaka znajdowała się w kuchni i poszłam do salonu.
-Ludzie! Kto kręci?-zapytałam.
-Ja!-zadarł się Niall. Oczywiście...ten kto wymyślił niech kręci. Rzuciłam mu butelkę i wszyscy wsadowiliśmy się w kółku. Pocket uparła się żeby siedzieć obok Nialla. Na mój gust chyba bardzo go polubiła, zresztą jak my wszyscy. Nawet Harley... Emocje...zakręcił butelką...wypadło na...Louisa. Zastanawiałam się co też wymyśli mu na zadanie blondasek.
-Macie tu piwnicę, prawda?-zapytał mnie cicho.
-Mamy...-chwila...po co mu piwnica?
-Masz iść z Harley do piwnicy na siedem minut!-uśmiechnął się zadowolony z pomysłu. Louisowi mało oczy z orbit nie wyleciały.
-Protestuję!-wykrzyknęła Harley.-Miało być bez dziwnych zadań.
-Ale Polly nie będzie nic widziała nawet jeśli tam coś zrobicie...-parsknęłam śmiechem. Chciałam żeby on tam poszedł z moją siostrą. Chciałam wiedzieć co się stanie...czysta ciekawość.
-Dupa! Kurwa mać pożałujecie tego!-żachnęła się Harley i została zamknięta z Louisem w piwnicy.
-Zamykamy ich na klucz!-wpadł na pomysł Zayn.-Daj Yamaha.-wyszczerzył się. Wiedziałam, że Har będzie  wściekła, ale cóż...raz kozie śmierć.
-Stójcie na czatach!-nakazał mi i Harryemu Liam (w sumie dla mnie spoko).-Otwórzcie ich za siedem minut. A my się schowamy...-napomknął i wybiegł razem z resztą (w tym Polly) po schodach na samą górę.

<OCZAMI HARLEY>
Chyba zaraz utłukę tego Nialla na kwaśne jabłko. Już naprawdę myślałam, że jest w porządku, że może nawet uda mi się z nim zakumplować. A ten mi zrobił takie świństwo!!!
Caluteńkie siedem minut w piwnicy z tym oszołomem... Boże, widzisz i nie grzmisz? Ja nie wiem, czy on jest taki irytujący zawsze, czy tylko tak od święta, ale w każdym razie jest.
Zayn chwycił mnie za ramiona i powoli poprowadził na dół po schodach jak jakąś niewidomą. Prawie się wywróciłam, bo lazł jakby przedawkował Marsjanki. Na dodatek było strasznie ciemno, ponieważ tata dopiero zamierza zamontować włącznik na górze, bo na razie znajduje się on tylko pod drzwiami piwnicy.
- Dobra, puszczaj mnie, sama jakoś dam sobie radę, dzięki- wysyczałam i wyrwałam mu się.
Pierwsza myśl- uciekam. I tak też chciałam zrobić, ale jak tylko się poderwałam, Niall złapał mnie za rękaw bluzki i pociągnął w swoją stronę.
Spojrzałam błagalnie na siostrę, ale ona tylko bezradnie wzruszyła ramionami. Mogłaby się czasem odezwać w mojej obronie, no!
- Nie zwiejesz tak łatwo, Harley- szepnął mi do ucha blondyn, co przysporzyło mi nieprzyjemnych dreszczy na całym ciele.
Westchnęłam głęboko. Do piwnicy wwalili mnie jak jakiś wór. Louisa zresztą bardzo podobnie. Potem usłyszałam już tylko szczęk klucza w zamku i ich kroki na schodach.
- Ale tu śmierdzi- mruknął mój towarzysz od siedmiu boleści.
- To się umyj- parsknęłam i osuwając się po ścianie, klapnęłam w rogu pomieszczenia.
On tylko w ciszy zajął miejsce tuż obok mnie.
- Weź się przesuń, bo naruszasz moją przestrzeń osobistą- "poprosiłam".
- Kiedyś jakiś chłopak na pewno naruszy twoją przes...
- Nie spoufalaj się, cieciu... Nie jesteśmy na "ty"- przypomniałam mu.
- No ale przecież...
- Weź się zamknij, bo ci spalę tego misia, co go trzymasz pod szafą!- zagroziłam.
- Skąd wiesz o Benie Franklinie Malfoy'u IIIcim?- spytał przerażony.
- Strzelałam- uśmiechnęłam się ponuro- I serio? Ben Franklin Malfoy III?
Automatycznie zrobił się cały czerwony jak burak i zaczął gonić wzrokiem pająka, który spokojnie paradował sobie po jakimś pudle ze starymi zabawkami moich młodszych braci.
Żadne z nas nie miało nawet zegarka, żeby kontrolować czas. Ja miałam wrażenie, jakbym spędziła z nim już kilka dobrych godzin. Przypuszczałam, że albo tak strasznie mi się dłuży, albo po prostu ci na górze całkowicie o nas zapomnieli i zabawiają się w najlepsze...

<OCZAMI YAMAHY>
-Ile my już tu siedzimy...-spytałam szeptem lokowatego. Popatrzył na ręczny zegarek, ale chyba bez skutku.
-Nic nie widzę.-wzruszył ramionami.
-Otwórzmy ich już...Pewnie siedem minut już minęło, a Harley mnie zabije. Zresztą nas wszystkich...
-Racja...ona mnie przeraża...jesteście całkowicie niepodobne...-kąciki jego ust delikatnie się uniosły.
-W sumie to dziwne, że jesteśmy niepodobne, bo jesteśmy bliźniaczkami, ale fakt, całkowicie się różnimy.-powtórzyłam mu formułkę, którą mówię zawsze kiedy ktoś stwierdzi, że jesteśmy do siebie niepodobne.-Ty masz klucz?
-Jaki klucz-zdziwił się.-Myślałem, że ty go wzięłaś.
-Nie dał ci?-myślałam, że wyjdę ze skóry.
-Czekaj...-podrapał się po głowie.-Przypuszczam, że uciekli specjalnie z tym kluczem i specjalnie nas tutaj zostawili-mrugnął porozumiewawczo.
-Idziemy...-złapałam go za rękę.-Jak się Harley dowie, że specjalnie to zrobili to będą mieć przesrane. Wszyscy będziemy mieć.-powiedziałam z naciskiem na wszyscy. Brunet zerwał się z miejsca i już po chwili obydwoje byliśmy na górze.
-Gdzie jesteście?!-krzyknęłam. Brak odpowiedzi...popatrzyłam na Harry'ego. Wzruszył ramionami.
-Kiedyś wyjdą...-pomyślałam...w sumie...nic się Harley nie stanie jak chwilę z nim posiedzi...Może dostanie szału, ale nie widzę tutaj innych wad...Się może pogodzą wreszcie. A tak nawiasem mówiąc, ciekawa jestem co tam się dzieje...
____________________________________________________________________________
Wiem, że taki trochę beznadziejny, ale krucho u mnie z weną ostatnio. To jest tak, że nasze postacie świetnie nas odzwierciedlają. Ja jestem podobna do Yamahy, a Kocia3ek do Harley. Od razu was przepraszam ale właśnie jednym z podobieństw do Yamahy jest to, że nie umiem wymyślić dobrej riposty. Nawet jeśli, to rzadko mi się to zdarza. Wiem, że moje rozdziały nie są Bóg wie jakie, ale się staram...Jesteśmy inne. Mam nadzieję, że te różnice w pisaniu wam nie przeszkadzają. W tym rozdziale pomogła mi Kocia3ek pisząc perspektywę Harley. Dziękuję ci skarbie <3 :D Pozdrawiam was <3

Emma

10 komentarzy:

  1. Super rozdział, kochanie... Ja się jutro zabiorę za następny może xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Dalej czekam na następny rozdział ; ))

    OdpowiedzUsuń
  3. Po proszę następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny ;3
    Kiedy nowy ? :)

    http://closertotheedge1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam waszego bloga świetnie piszecie :) mam pytanie czy będziecie coś dodawać na opowiadanie "take me home"?

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. Będzie rozdział? Jak nie to ja nie czytam, za długo trzeba czekać.

    OdpowiedzUsuń