<OCZAMI YAMAHY>
- Harley!- wykrzyknęłam, widząc siostrę w
progu naszego domu. Chwila...Coś się tu nie zgadza.- Dlaczego Lou
niesie ciebie jak do ołtarza?- zapytałam skonsternowana.
- Skręciłam kostkę. -odparła Har.- Dzięki Louis.
Harley.Odezwała.Się.Miło.Do.Tomlinsona.
O matko! To przecież przełom stulecia!
- Ten...Macie jakąś stajnię, czy coś?- wyrwał mnie z zamyśleń głos Lou.
- Mamy stajnię.- zaśmiałam się.- A co?
-
Dostałem konia w podarunku...Od bardzo miłych ludzi. Oddali konia w
zamian za zdjęcie ze mną.- powiedział z wyższością.- No i nie wiem gdzie
mam go...schować?
- Gdzie on jest?!- wykrzyczałam z ekscytacją i
kiedy Louis wskazał ruchem głowy na pole, szybko wyleciałam z domu. Od
kiedy pamiętam uwielbiam konie, ale rodzice nigdy nie chcieli mi kupić
ze względu na wydatki, jakie się z tym wiążą.
Do płotka
otaczającego dom stała przywiązana piękna gniada klacz z długą czarną
grzywą. Z moich ust wydobył się pisk. Podbiegłam do zwierzęcia i
zaczęłam je głaskać i pieścić.
- Yamaha!- usłyszałam krzyk mojej siostry.- Może byś mi pomogła?!
Odwróciłam się i popędziłam z powrotem do domu.
- Przecież już ja ci pomagam.- odezwał się Louis.
- We wszystkim jej przecież nie pomożesz.- popatrzyłam na chłopaka znacząco.
- No fakt.- przyznał Lou.
- A tak w ogóle... Klacz jest cudowna! Myślicie, że będziemy mogli ją zatrzymać? -rzuciłam radośnie.
-No... Ci ludzie co mi ją podarowali, mówili też żebym ją zatrzymał.-wzruszył ramionami Pan Marchewa. Znowu zapiszczałam.
- Trzeba zadzwonić do rodziców i powiadomić ich...
-
Nie.- przerwałam Harley.- Nie ma sensu ich zamartwiać. Poradzimy
sobie.- uśmiechnęłam się.- Zadzwonię po lekarza, a ty Louis zanieś ją do
pokoju.- mówiąc to wzięłam telefon stacjonarny i wykręciłam numer
naszego jedynego doktora na wsi.
<OCZAMI HARLEY>
Okropnie bolała mnie ta kostka, ale co ja mogłam na to poradzić? Hmm... No raczej nie za wiele...
Ale
i tak nie było to moim największym zmartwieniem w tamtej chwili, bo
chyba zaczęłam lubić Lou... Boże, co ja mówię?! Nie, nienawidzę go
dokładnie tak samo, jak wcześniej i... NIGDY-PRZENIGDY nie dopuszczę do
tego, żeby stało się inaczej.
- Gdzie chłopaki?- zapytałam siostrę, kiedy szatyn mnie pod rękę, by zaprowadzić moje zwłoki do pokoju.
- O kurde!- jęknęła- Poszli was szukać... No to mam do wykonania dwa telefony.
Usłyszałam
nad sobą perlisty śmiech chłopaka, po czym poczułam, jak unoszę się do
góry. W normalnych okolicznościach zaczęłabym się na niego drzeć i bić
go pięściami po plecach, ale byłam zwyczajnie wykończona i nie miałam na
to siły, więc tylko położyłam lekko głowę na jego ramieniu i powoli
zmrużyłam oczy.
Kopniakiem otworzył drzwi mojego królestwa i
chyba pomyślał, że zasnęłam, bo delikatnie ułożył mnie na łóżku i
przykrył mnie kocem. Przez moment czułam na sobie jego wzrok, jednak
prawdopodobnie mój widok mu się znudził, bo już po kilku sekundach
usłyszałam stukanie jego trampek po podłodze i trzaśnięcie drzwiami.
"Bezpieczna", przyszło mi na myśl.
Im
on był dalej, tym lepiej... Podobało mi się to, że go nie lubiłam. I że
on nie lubił mnie. Zawsze potrzebuję mieć obok siebie taką osobę... Ale
obawiałam się, iż po tym, co dzisiaj się wydarzyło nasze relacje mogą
się diametralnie zmienić. Jakby to powiedziała Yamaha: zjecie razem
kolację, potem zaczniecie ze sobą chodzić, zakochacie się w sobie,
weźmiecie ślub i będziecie mieli gromadkę słodziutkich dzieciaczków, z
którymi zamieszkacie w wielkiej willi z basenem... Willa z basenem-
zawsze spoko... Ale małżeństwo z Tomlinsonem i kilkoro malutkich
Tommusiów... 3 razy nie, dziękujemy!
Jednak ta wizja wstrząsnęła
mną na tyle mocno, iż wyjęłam notatnik spod łóżka (mam tendencję do
przechowywania różnych ważnych dla mnie rzeczy pod łóżkiem, co, spójrzmy
prawdzie w oczy, nie jest najlepszą skrytką) i czarnym markerem
napisałam na ostatniej stronie drukowanymi literami: "NIGDY NIE ZAKOCHAĆ
SIĘ W LOUISIE WILLIAMIE PIERDZINSONIE" i pod spodem nieco mniejszą
czcionką "I nie przestać nazywać go Pierdzinsonem".
Zadowolona z
siebie odłożyłam zeszyt na jego stałe miejsce i opadłam wykończona na
poduszkę, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Mój gość nie zechciał
jednak zaczekać na moje zaproszenie i po prostu wparadował do pokoju i
wbił mi się do łóżka w takim tempie, że dostrzegłam tylko blond
czuprynę.
- Niall...- mruknęłam.
- Wiedziałem, że nie śpisz- zaśmiał się.
-
Tak... Wiesz, że cię lubię i w ogóle, nie? No to mam do ciebie jedno,
malutkie, wiążące pytanko: Co ty tutaj kurwa robisz?!- zapytałam
poirytowana.
- Tak sobie przyszedłem do mojej gościówy...-
powiedział, usiłując naśladować gruby bas rapera, którego plakat dumnie
wisi na mojej ścianie nad biurkiem. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co
ten plakat aktualnie tam robi, gdyż przestałam słuchać muzyki tego
matoła już dobre pół roku temu, ale prawdopodobieństwo zdjęcia go przeze
mnie przed świętami Bożego Narodzenia jest jak jeden do miliona.
- Niall... Nadal cię lubię, ale nie mów tak nigdy więcej- poprosiłam, dławiąc się ze śmiechu- Zachowujesz się jak Lou...
-
Mhm...- automatycznie się zasmucił- Czyli to prawda? Z oszołoma i
debila przeszliście na Lou i Harley? Już się zaczyna... Tego się
obawiałem...
- Nie rozumiem- pokręciłam głową.
- Eh... Tu
nie ma nic do rozumienia- westchnął- Kojarzysz komedie romantyczne, nie?
Zauważyłaś, że w każdej z nich na początku główni bohaterowie się nie
znoszą, a potem ślimaczą się na napisach końcowych?
- Tak- przytaknęłam.
- Cóż... Mam nadzieję, że ty i Louis nigdy nie dojdziecie do końca filmu- uśmiechnął się blado.
Prędko podniósł się z miejsca i powolnym krokiem opuścił pomieszczenie, pozostawiając mnie w nim samą z własnymi myślami.
*dwie godziny później*
Jestem
już po wizycie pana doktora, który właściwie gówno zrobił. Usztywnił mi
kostkę, walnął jakiś bandażyk i podjarany wylazł z domu z dumą
wymalowaną w oczach, twierdząc, że zrobił wszystko, co mógł, by było jak
najlepiej. Moim zdaniem to jedna, wielka ściema! Sama mogłabym sobie
przykleić plasterek i zażyć witaminkę C i- jestem przekonana- wyszłoby
na to samo. Od rana mam więc zepsuty humor, a ten mężczyzna popsuł mi go
jeszcze bardziej. Jak się dowiem, że wziął jeszcze za to jakieś
pieniądze, to osobiście się tam do niego przejdę...
Kątem oka
zerknęłam na etażerkę, na której stała ciemnogranatowa taca z talerzem
pełnym kanapek oraz kubkiem parującej jeszcze herbaty. Nie miałam
niestety ochoty, aby cokolwiek tknąć. Jedyne, co chciałam zrobić, to
pójść spać. I tak też zrobiłam...
________________________
Hej, kochani!
Cóż... W końcu rozdział, ale jednak ode mnie...
Początek napisała Cranberry (perspektywę Yamahy), a resztę ja.
Jest króciuteńki, lecz po prostu zależało mi, aby coś dodać, bo po prostu czekacie za długo :/
Co jeszcze? Mój zmysł organizacyjny zawodzi...
Eeeeee.... AHA!!! ZAKŁADKA KONKURS po prawej stronie!
ZAPRASZAM WAS do udziału, bo naprawdę warto! Wykombinujemy jakieś super nagrody i będziecie zadowoleni...
Okej, koniec ;)
Dziękuję za wytrwałość <3
~Kocia3ek
juuupi czekałam na ten rozdział ;) Booże tak!! do Harley w końcu dociera myśl,że może zakochać się w Lou. Mam nadzieje ,że Niall się w niej nie zakochał :< Harley i Lou to byłoby zdecydowanie ciekawsze połączenie po prostu mieszanka wybuchowa <3 mam nadzieje ,że rozdział pojawi się szybko /Add
OdpowiedzUsuńOjeju :3 Nareszcie ten rozdział. Ile można czekać!? A ja już taka podjarana. Pozdrawiam, super piszecie i czekam na next <3
OdpowiedzUsuńSuper, mam nadzieję że Harley i Niall będą razem ♥ Czekam nn
OdpowiedzUsuńKocham i czekam na więcej ! :D
OdpowiedzUsuńKurczę!
OdpowiedzUsuńTo jest super...
I ten Niall... Żeby się tylko nie zakochał, bo wiem, że będzie coś między Lou i Harley... Tylko szkoda, że tak szybko... Lubiłam ich takich... Wkurzających ;)
A pytanie do autorek:
CO SIĘ STANIE Z ONE DIRECTION, HARLEY I YAMAHĄ PO WAKACJACH?!
W KOŃCU DWA MIESIĄCE TO NIE WIECZNOŚĆ, A JA NIE CHCĘ, ŻEBYŚCIE KOŃCZYŁY TO OPOWIADANIE!!!
Odpowiedzcie, proszę...
Co do rozdziału- naprawdę fajny ;)
I czekam na więcej Zayna i oczywiście wyjaśnienie tego pocałunku Yamahy i Hazzy, bo w końcu jest jeszcze Taylor...
Cranberry- PISZ SZYBCIEJ ;)
A co do Kocia3ek- POTRZEBUJĘ WIĘCEJ LOUISA I HARLEY I ICH RIPOST...
Kilka wykorzystałam już w szkole, a w nagłym napływie złości na kolegę przypomniałam sobie o kisielu Harley :)
PISZCIE, PISZCIE <3
Anonimku, nie poganiaj Cranberry, ona robi co może, naprawdę :D
UsuńDokładnie!
UsuńAni ja, ani CRANBERRY nie jesteśmy robotami!!!
Nie możemy działać jak maszyny- chcecie, dodajemy!
Robimy co w naszej mocy, ale proszę, nie pospieszajcie... Komentujcie i wgl, bo to nas dopinguje, ale nie pospieszajcie ;)
A co do pytania: HISTORIA HARLEY I YAMAHY ORAZ ONE DIRECTION NIE ZAKOŃCZY SIĘ WRAZ Z KOŃCEM SIERPNIA!!! OBIECUJEMY!!!
Ołkey... A więc... Obiecałam długi komentarz więc coś tam wymyślę. Od razu ostrzegam, że może być ciuuuteńkę nieogarnięty, ale cóż...
OdpowiedzUsuńZaczynając od początku: Perspektywa Yamahy, zajeeeeebista i nawet nie próbuj się ze mną kłócić Izabelo :D Ta podjarka na wieść o koniu, zrobiłabym to samo, no bo to w końcu koń!!!! Mam nadzieję że będzie trochę tego konia w kolejnym rozdziale :D No i niech Yamaha bierze się za Harolda (ale pamiętaj, że on jest mój). No dobra, niech ci będzie... odstąpię go z wielkim bólem serca :) Perspektywa Harley: Ona i Lou... O nieeeee, a co z kłótniami i ripostami Har? I do tego jeszcze Niall... Wait... WHAT?! Czy mi się wydawało czy on jej w bardzo tajemniczy sposób wyznał miłość? Siee kurde porobiło, nie powiem... No ale i tak was kocham dziewczyny... I potejtołka i małpiszona, który mnie stresuje :D Ale cieszę się że zmieniła decyzję. Bo ja tu taka schiza już, a tu BUM! Zmiana zdania. FUCKIN YEAH!!! Jaram się jak głupia bo niedługo Cranberry wstawi nowy rozdział. Bo wstawi, prawdaaaa? Aaaa no właśnie, jak nazwiecie kónika? Bardzo jestem ciekawa, no baaaardzo. I jedna mała uwaga: zapomniałyście o Taylor. Zróbcie coś żeby Hazzuś z nią zerwał (buahaha, zua ja :D)
Ale dobra, kończą się nieogarnięte pomysły na nieogarnięty komentarz, więc wypadałoby sKOŃczyć. buahaha, fajnie że mają konia :D No ale dobra, ja się ogarniam, czekam na 12 rozdział od cranberry (lub kocia3ka) no i zmywam się. Loffki i pozderki :D No i weny życzę laskiii :)
Aaa!!! Super!!! ;** Lou i Harley normalnie nie spodziewane. A do tego wszystkiego Niall... Wydaje mi się że Niall to tylko przyjaciel i nic więcej z tego nie będzie ale Louis to już inna beczka xD Pasują do siebie w 100%, ich związek to jak mieszanka wybuchowa xD Napewno byłby ciekawy ;) A po za tym fajnie wplątałyście tu tego kunia xD Mam tylko nadzieje że Lou i Harley nie zostaną zbyt szybko parą ale na początku bylyby tylko nie ktore sceny dzieki którym zbliżyliby sie do siebie. Coś takiego jak w tym rozdziale bylo jak Niall mówił o tym że ma nadzieję ze to sie nie skończy jak w filmach romantycznych. No dobra strasznie sie rozpiasałam xD
OdpowiedzUsuńŻyczę duużo weny i trzymam kciuki by rozdział pojawił się jak najszybciej :** - Alison
1D THIS IS US cały film tylko tutaj:
OdpowiedzUsuńtwojekinotv.blogspot.com/2013/09/one-direction-this-is-us.html
Nie moge się doczekac kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuńwspaniały ... nie mogę się doczekac nastęnego.. o i biorę udziałam w konkursię ! ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : http://theimpossible-becomes-possible.blogspot.de/
Kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńJa pierdole, ile można czekać na rozdział -.- I to nie specjalnie długi ;/
OdpowiedzUsuńOch, przepraszamy, że nie jesteśmy robotami i mamy życie poza blogiem. Obie chodzimy do gimnazjum, a dodatkowo także do szkoły muzycznej, więc uwierzcie nam, że nie jest łatwo...
UsuńMoże niektórzy z Was żyją tylko w sieci... Smutne, ale prawdziwe...
Nominowałam http://live-your-life-honey.blogspot.com/2013/10/libster-awards.html
OdpowiedzUsuńBlog jest bardzo ciekawy. Podoba mi się wątek Louis'a. Dodaję do zakładek :)
OdpowiedzUsuń_________________
http://fifty-shades-of-harry-styles.blogspot.com/
Candice nigdy nie przypuszczała, że jej przyjaciółka Martha jest w stanie popełnić samobójstwo. Znała jej sytuację w życiu i za wszelką cenę starała się jej pomóc. Jednakże pewnego dnia, kiedy wraca do mieszkania, zastaje swoją przyjaciółkę martwą. Wiele razy wspominała jej, że dostaje wiadomości od pewnego mężczyzny, który za każdym razem uświadamia ją, że i tak ją odnajdzie. W pogoni za wolnością dziewczyny przeprowadzają się do Houston, gdzie dochodzi do tego dramatycznego wydarzenia. Candice nigdy nie poznała tajemniczego mężczyzny, znała go tylko z opowieści Martha'y. Dziewczyna powraca do rodzinnego Londynu. Co się stało z chłopakiem? Czy go pozna? Jedno jest pewne...nazywa się Harry Styles...i nigdy nie odpuszcza dziewczyny.
http://fifty-shades-of-harry-styles.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam do komentowania :)